sobota, 9 marca 2013

Skarpety

Na wstępie tego postu, muszę podziękować Patrycji, której blog http://milczenie-nitek.blogspot.com/ jest pełen inspiracji, a ona sama jest kochaną osobą, dzięki której powstały moje pierwsze skarpetki robione metodą toe-up, czyli od palców do góry. Patrycja łopatologicznie wytłumaczyła mi wszystkie etapy dziergania tego typu skarpet. Oczywiście moje nie są aż tak ładne jak Patrycji.
Patrycja, wielkie dzięki za pomoc!

Jeśli chodzi o same skarpetki, to powstały one z włóczki Malabrigo Sock na drutach 2,5, a ściągacze na 2.
metodą magic loop, obie jednocześnie.
Skarpetki powstawały długo, bo jakoś nie mogłam ich skutecznie wykończyć, żeby były sprężyste. Żeby uzyskać ten efekt Kasia, dla której były robione, dostarczyła mi cienką gumkę.
Kasiu, tobie też dziękuję za pomoc! 
Rozmiar skarpetek - 38-39.




 Na poniższym zdjęciu, kolor chyba jest najbliższy realnemu.




Po cichu i tak jakoś pomiędzy innymi dziełami, powstały moje własne skarpetki zrobione z zapasów, z włóczki o wdzięcznej nazwie: "Naturwolle Junghans - wolle", którą mam od wieków i jak dotąd nie miałam pomysłu na wykorzystanie jej. Dopiero zima zmusiła mnie do przyjrzenia się jej bliżej i wykorzystania. Głównym powodem, dla którego nie miałam  ochoty robi z niej czegokolwiek był fakt, ze jest gruba i słabo skręcona, co oznacza, że skarpety łatwo się mechacą. Jednak poradziłam sobie z tym problemem lekko je filcując. I muszę przyznać, że teraz są to moje ulubione skarpetki, w których chodziłam całą zimę i nie zmarzły mi w nich nogi.
Moje są zrobione na drutach nr 5, również metodą toe-up.



Dziękuję za komentarze i odwiedziny.

Mam do was jeszcze jedno pytanie, czy tylko u mnie w komentarzach pojawia się spam, czy to jest ogólna
tendencja, bo zaczyna mnie to denerwować. :/

8 komentarzy:

  1. No cóż spam tak ma ,że go wszędzie pełno (u mnie też bywa :( )
    A co do skarpet to szkoda ,że nie masz wolnych przebiegów ,bo obiecałam Córce jakieś dwa lata temu ,że Jej zrobię i jak dotąd ani się nie "naumiałam" ani nie znalazłam na to czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale rozumiem twoje uwielbienie dla tej metody i dla wełnianych skarpet zimą :)
    Sama w tym roku opanowałam tę technikę i śmigam cały sezon we własnoręcznie wydzierganych skarpeciochach :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci bardzo za skarpetki i czemu nie napisałaś, że zrobiłaś je na 5? :)

    Proponuję olać ten spam i sprawdzać tylko, czy blogger dobrze działa i wwala go od razu do spamu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och tak, skarpetki tylko od paluszków. Wiele zalet ma ta metoda. Oprócz tej o której pisałaś (że skarpetki są równe), jest jeszcze ta, że na pewne nie zabraknie wełny. Jak człowiek widzi, że się kończy, to kończy skarpetki i już. A robiąc w drugą stronę niestety może się skończyć np. w okolicach palców i co wtedy?

    Też mnie wzięło na skarpetki w tym roku. Ciekaw jestem jak zrobiłaś piętę. Piszesz, że nie robiłaś jej rzędami skróconymi? A wygląda jakby tak była robiona. To jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. Jednocześnie weszłam na stronę, którą podałaś: Milczenie nitek. I to autorka tej strony piszę o tych piętach. A mi się zaplątało w głowie ;)

      Usuń
  5. Zawsze z ciekawością przyglądam się dzierganym skarpetkom, bo.. nigdy nie robiłam, zakładając, że nie potrafię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście uważam, że robienie skarpetek, to najlepsza rzecz, jakiej się nauczyłam. Powodzenia w dzierganiu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaróżowiłam się jak wisienka i piwonia w jednym:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło jeśli pozostawisz ślad swojej obecności w postaci komentarza.