Patrycja, wielkie dzięki za pomoc!
Jeśli chodzi o same skarpetki, to powstały one z włóczki Malabrigo Sock na drutach 2,5, a ściągacze na 2.
metodą magic loop, obie jednocześnie.
Skarpetki powstawały długo, bo jakoś nie mogłam ich skutecznie wykończyć, żeby były sprężyste. Żeby uzyskać ten efekt Kasia, dla której były robione, dostarczyła mi cienką gumkę.
Kasiu, tobie też dziękuję za pomoc!
Rozmiar skarpetek - 38-39.Na poniższym zdjęciu, kolor chyba jest najbliższy realnemu.
Po cichu i tak jakoś pomiędzy innymi dziełami, powstały moje własne skarpetki zrobione z zapasów, z włóczki o wdzięcznej nazwie: "Naturwolle Junghans - wolle", którą mam od wieków i jak dotąd nie miałam pomysłu na wykorzystanie jej. Dopiero zima zmusiła mnie do przyjrzenia się jej bliżej i wykorzystania. Głównym powodem, dla którego nie miałam ochoty robi z niej czegokolwiek był fakt, ze jest gruba i słabo skręcona, co oznacza, że skarpety łatwo się mechacą. Jednak poradziłam sobie z tym problemem lekko je filcując. I muszę przyznać, że teraz są to moje ulubione skarpetki, w których chodziłam całą zimę i nie zmarzły mi w nich nogi.
Moje są zrobione na drutach nr 5, również metodą toe-up.
Dziękuję za komentarze i odwiedziny.
Mam do was jeszcze jedno pytanie, czy tylko u mnie w komentarzach pojawia się spam, czy to jest ogólna
tendencja, bo zaczyna mnie to denerwować. :/
No cóż spam tak ma ,że go wszędzie pełno (u mnie też bywa :( )
OdpowiedzUsuńA co do skarpet to szkoda ,że nie masz wolnych przebiegów ,bo obiecałam Córce jakieś dwa lata temu ,że Jej zrobię i jak dotąd ani się nie "naumiałam" ani nie znalazłam na to czasu :)
Doskonale rozumiem twoje uwielbienie dla tej metody i dla wełnianych skarpet zimą :)
OdpowiedzUsuńSama w tym roku opanowałam tę technikę i śmigam cały sezon we własnoręcznie wydzierganych skarpeciochach :)
Pozdrawiam!
Dziękuję Ci bardzo za skarpetki i czemu nie napisałaś, że zrobiłaś je na 5? :)
OdpowiedzUsuńProponuję olać ten spam i sprawdzać tylko, czy blogger dobrze działa i wwala go od razu do spamu.
Och tak, skarpetki tylko od paluszków. Wiele zalet ma ta metoda. Oprócz tej o której pisałaś (że skarpetki są równe), jest jeszcze ta, że na pewne nie zabraknie wełny. Jak człowiek widzi, że się kończy, to kończy skarpetki i już. A robiąc w drugą stronę niestety może się skończyć np. w okolicach palców i co wtedy?
OdpowiedzUsuńTeż mnie wzięło na skarpetki w tym roku. Ciekaw jestem jak zrobiłaś piętę. Piszesz, że nie robiłaś jej rzędami skróconymi? A wygląda jakby tak była robiona. To jak?
Przepraszam. Jednocześnie weszłam na stronę, którą podałaś: Milczenie nitek. I to autorka tej strony piszę o tych piętach. A mi się zaplątało w głowie ;)
UsuńZawsze z ciekawością przyglądam się dzierganym skarpetkom, bo.. nigdy nie robiłam, zakładając, że nie potrafię :)
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że robienie skarpetek, to najlepsza rzecz, jakiej się nauczyłam. Powodzenia w dzierganiu!
OdpowiedzUsuńZaróżowiłam się jak wisienka i piwonia w jednym:)
OdpowiedzUsuń