Kupiłam kiedyś włóczkę w ciucholandzie (bez banderoli ale coś miłego w dotyku). Leżała sobie i w końcu postanowiłam ją wykorzystać, a że kolory ma specyficzne....wyszły skarpetki dla dziecka. Moje pierwsze i muszę przyznać, że jestem z nich dumna bardzo.
Zużycie - około 60 gram, bez wzorków, za to przy pomocy "Sandry" z maja 1995 roku, na drutach pończoszniczych numer 2,5.
Jak wyszło, widać. Dziecko zadowolone.
Niewykluczone, że powtórzę takie dzieło, nie było to bowiem tak trudne, jak się wydawało na początku.
makramka, wzór 117, nieco zmodyfikowany na potrzeby czapki, a potem dla kompletu w ocieplaczu.
Dziękuję za komentarze i odwiedziny.
piątek, 27 stycznia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja tak właśnie się przymierzam do robienia skarpet nawet włóczkę już mam i co nie mam kiedy i natchnienia bo jeszcze nigdy nie robiłam:(
OdpowiedzUsuńAle Tobie wyszły ślicznie :)
O bardzo fajne! Ja też nigdy nie robiłam i przyznać muszę, że z chęcią bym się zabrała za taką robotę :) Może przy okazji kolejnych zrobisz kursik ?? :)
OdpowiedzUsuńMasz powód do dumy. Super skarpetki popełniłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
ŚLICZNE...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj chyba mnie tu dawno nie było:) Skarpety są rewelacyjne i włóczka fajna, wcale nie oczopląs, taka bardzo dziewczęca! Pozdrawiam i miłej niedzieli życzę:)))
OdpowiedzUsuńŁaaaaaaaa są mega!!
OdpowiedzUsuńśliczne kolorki:)
OdpowiedzUsuńPrawdziwy oczopląs, ale jaki fajny...
OdpowiedzUsuńŚwietne!!! Ja uwielbiam takie mieszanki kolorów:)
OdpowiedzUsuń