W życiu każdej rękodzielniczki przychodzi taki moment, że zrobi coś po raz pierwszy i jest to tak paskudne, że tylko wrodzone poczucie humoru może usprawiedliwić pokazanie tego na blogu. Przynajmniej ja tak mam. Gdyż założenie mojego bloga (jak widać w podtytule) takie działania przewidywało od początku.
Kierując się tymże założeniem, pokazuję dziś dawno wykonane i skrzętnie pochowane, coby do nich nie wracać - jajka zrobione metodą karczocha.
I chyba nic więcej mi nie pozostaje....jak tylko uśmiać się z samej siebie i... nie robić tego więcej :/
"Dzieła" zostały wykonane w oparciu o którąś gazetkę"Wena", jakieś 2 lata temu. w przepisie jasno było wytłumaczone czego, ile i jakiego rozmiaru potrzebuję. Nie wiedzieć czemu wydawało mi się, że mogę zrobić wszystko wedle "widzimisię". Efekt jest, każdy widzi. Pomijam oczywistą kwestię wszystkich możliwych niedociągnięć .
Najgorsze chyba było to, że jajka miały rozmiar 5 cm a ja doszłam do wniosku, że dam radę wbijać w owe jajka normalne, długie szpilki. Duuuży błąd. Ale przy tym wszystkim, co zrobiłam, to już żadna różnica.
No, dobra, mam nadzieję, że nie nabawiłyście się zbyt dużego niesmaku, a raczej, poprawy humoru.
Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny.
fitnezzja, wiesz, gdzie mnie znaleźć ;)
edyta350, na to wychodzi. Może udałoby się nam jakieś spotkanko robótkowe poczynić? Może jest nas więcej w mieście?
Początki zawsze są trudne:)grunt to mieć zdrowe podejście do siebie i swoich możliwości, kolory dobrałaś super,:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkażdy początek jest trudny serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że nie jest źle jak na pierwsze próby :) Moje wcale nie wychodziły dużo lepiej. I niestety też za pierwszym razem wrobiłam się w normalne długie szpilki...
OdpowiedzUsuńw cz szukałam i w necie i w naziemnych sklepach - nigdzie nie słyszeli o krótkich szpilkach:D masz rację, wszystkie chyba mamy takie maszkaronki... i dobrze! można się pośmiać:D
OdpowiedzUsuńPierwsze koty za płoty, teraz juz będzie tylko lepiej!!! A szpileczki krótkie są do kupienia, tyle ze kosztują 2x tyle co długie:((
OdpowiedzUsuńTak to juz jest, że nie od razu wszystko nam się udaje. Trzeba treningu i za kazdym nastepnym bedzie lepiej i lepiej. Czy nie tak bylo z pierwszymi oczkami prawymi i lewymi, a teraz takie rowniutkie jak np. w poduszce z wpisu niżej.
OdpowiedzUsuńPrzesadzasz, bo jaja całkiem ładne wyszły. Robiąc coś pierwszy raz każdy z nas popełnia błędy. Jesteś zbyt krytyczna dla siebie :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńale jaja ;) chciałoby się rzec :) mi przypominają bardziej karczochy niż jajca. a wiesz, że nigdy nie jadłam karczocha, już juz miałam się skusic ale wybrałam bardziej znajome warzywo ... możesz powiesic je na choinkę z tyłu, żeby robiły tło jak Ci się aż tak paskudne zdają :)
OdpowiedzUsuńA czy Ty aby nie przesadzasz??? Widziałam "lepsze potwory" :)
OdpowiedzUsuńNo, jak to mówią nie od razu Kraków zbudowano ;)
OdpowiedzUsuńWażne, że masz jakieś przemyślenia co do dalszych prac. W tych podobają mi się zestawienia kolorów, szczególnie pierwsze i trzecie.
Ze mną jest tak, że strasznie nie lubię etapu nauki. Chciałabym żeby wszystkie prace były co najmniej dobre. Strasznie mnie denerwują te nieudane.
A co do spotkania to bardzo chętnie. Blogowo niestety nie znam nikogo z Tarnowa. Myślę, że możemy coś zapoczątkować. W pracy mam jeszcze koleżankę, która nie bloguje ale rączki ma zdolne więc pewnie by dołączyła do "klubu".
A może masz ochotę wybrać się w sobotę do Krakowa?
http://malopolankitworza.blogspot.com/2012/04/spotkanie-21-kwietnia.html
Ja jadę autkiem więc mogę Cię zabrać jakby co.
Może i nie są "pod linijkę", ale taką dawkę optymizmu i radości jaką zawarłaś w nich i w poście to chciała bym codziennie dostawać :) :) :)
OdpowiedzUsuńspoko wodza, kolejne na pewno zadowolą wszystkich z zwłaszcza Ciebie. Ja jakoś łagodnie przeszłam dalej u siebie- to wie czemu???zachęcam do kolejnej próby!
OdpowiedzUsuńMi za to ta technika bardzo odpowiada, ale w szydełku nie czuję się najpewniej. Chyba każdy w czymś się musi odnaleźć :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń