Po raz kolejny zaczęłam robić resztkowe skarpetki.
To już chyba 3 para a nie pokazałam jeszcze żadnej z nich.
Teraz pokazuję, bo tylko małe robótki robię przecież, bo projekty zaczęte i nie skończone nadal kłują w oczy i w druty :(
Ale to już tuż, tuż i wreszcie odetchnę nową włóczką na drutach i poczuję smak nabierania i przerabiania oczek bez żadnych wyrzutów sumienia.
A tymczasem czytam i dziergam z Maknetą, jak co środa.
A tymczasem...książka "Lot motyla" Barbary Kingsolver. Podobno "fenomenalna", opowiada o młodej kobiecie, rozczarowanej swoim życiem. Pewnego dnia zobaczyła ogromną ilość motyli, które zadomowiły się na drzewach w pobliżu jej domu. Piękne motyle zapoczątkowały zmiany w życiu jej rodziny.
Książka jest napisana w tak dziwny sposób, że czytam ją zupełnie bez emocji. Przeczytałam już połowę i mam wrażenie niespójności postaci głównej bohaterki. Gdyby nie fakt, że akurat nie mam czego innego do czytania, pewnie oddałabym ją do biblioteki. Dam jej jednak jeszcze szanse.
środa, 18 maja 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ostatnio jak trafiałam na takie książki to zostawiałam je i nie kończyłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Robisz skarpety od palców, ja od góry.
OdpowiedzUsuńJakoś nie chce mi się w tej kwestii eksperymentowac, chociaż sposób moze być ok.
Takie książki trudno się czyta. Opisy na okładce niestety nie podaja prawdy.Co druga książka jest wspaniała, interesująca, niesamowita itd.
Ech... ja też bym chciała zrobić kiedyś skarpety... dwie...
OdpowiedzUsuńJak na razie to powstała jakiś czas temu jedna testowa dla Małża. Pary się nie doczekała, bo była za duża, a Małż mój rozmiar stópki ma 47....
Podoba mi się kolor skarpetek.
OdpowiedzUsuń