Ostatnio koleżanka wypatrzyła w kiosku gazetkę ze sweterkiem, który się jej spodobał bardzo... Tak bardzo, że zapragnęła mieć taki sam.
Poleciłam jej gazetkę zakupić i pokazać upragnione cudo...
No i dostałam "Swetry" 6/2010.
Następnie należało udać się po włóczkę, a że to dość drogi towar, koleżanka udała się do ciucholandu i wynalazła włóczkę, która na pierwszy rzut oka nie spodobała się.
Na moje jednak oko, włóczka była bardzo dobra i tania, wiec została zakupiona w postaci 10 motków '50 g. z napisem: reine schurwolle.
Bardzo miło się z niej robiło. Druty nr 5 i 6 załatwiły sprawę.
Co prawda, sweterek został przerobiony na inny model, bo ostatecznie tylko wzór się spodobał.
Efekt widać.
Jednak było coś, co nie dawało mi spokoju w związku z tym wzorkiem.... dopiero po zrobieniu całego swetra mnie olśniło...
Ja już takie coś robiłam sobie!!!
Co prawda, wieki w nim nie chodziłam ale jest! Upchnięty w szafie, czekał na pokazanie.
Mój został zrobiony z jakiejś bawełny wedle wzoru z "Sandry" 12/2007
Tyle, że teraz pasowałoby przerobić ten mój na coś dłuższego bo w tak krótkim doskwiera mi zimowa aura.
Cóż! Wiek już nie ten, trzeba plecy zakrywać ;)
A w następnym poście będzie o szaliku i prezencie włóczkowym oraz o kolejnym sweterku.
Acha! I jeszcze jedno!
Dostałam ostatnio komentarz od Anonimowego:
Nowy komentarz do posta "
Szenila, szenila..." dodany przez Anonimowy :
bolerko ok ale tunika beznadziejna, nie ma się czym chwalic
Autor: Anonimowy , blog: Dziana baba, 12 grudnia 2010 04:26
Odpowiem więc - a cóż ja na to poradzę, że każdemu podoba się co innego?